Przeskocz do treści
Sanktuarium Jaguara
Inne

Sanktuarium Jaguara

Trzech Polaków: Maciej Tarasin, Michał Dzikowski, Dominik Szczepański i Irlandczyk Shane Young dotarło do Sanktuarium Jaguara – malowideł pokrywających ściany tepui w kolumbijskiej dżungli. By je zobaczyć, dokonali pierwszego spłynięcia Rio Ajaju. Chiribiquete jest jednym z ostatnich niezbadanych zakątków Ziemi. Na spotkanie z Maciejem Tarasinem zapraszamy 13 stycznia o godz. 17.00.

Spotkanie poprowadzi: Janusz Janowski

Park Narodowy Chiribiquete leży w południowej Kolumbii i zajmuje terytorium wielkości Belgii. Pokrywają go prekambryjskie góry stołowe tepui. Rzeki niosą czarne wody przez progi, wodospady i deszczowe lasy z endemicznymi gatunkami roślin. Park jest ostoją jaguara, wydry olbrzymiej i tapira. Jest też największym kompleksem malowideł naskalnych w północnej części Ameryki Południowej. Trwa spór o ich wiek – niektórzy twierdzą, że rysunki mogą mieć nawet 20 tys. lat. Malowidła przedstawiają niezwykle intensywne, obezwładniające ogromem sceny polowania i tańca, ludzi i zwierzęta. Zdaniem naukowców były to święte miejsca dla Indian Karijonas, do których dostęp mieli tylko szamani.

Nieżyjący już biolog Thomas van der Hammen nazwał Chiribiquete „Kaplicą Sykstyńską Amazonii”. Były szef parku Carlos Castaño Uribe wspominał kiedyś, że omal nie zemdlał z wrażenia, gdy zobaczył je po raz pierwszy. Richard Evans Schultes, etnobotanik z Harvardu, który trafił do Chiribiquete w czasie II wojny światowej, opisywał tepui jako gigantyczne rzeźby powstałe w warsztacie Boga ćwiczącego przed stworzeniem świata.

Naukową eksplorację malowideł zarzucono w latach 90., bo Chiribiquete stało się matecznikiem FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii), kokainowej partyzantki. W ostatnich latach archeolodzy kilkukrotnie odwiedzali park dzięki pomocy helikopterów.

Śmigłowcami nie da się jednak dotrzeć wszędzie.

Starą drogą partyzantów
W listopadzie Maciej Tarasin, Michał Dzikowski, Dominik Szczepański i Shane Young wyruszyli do Kolumbii z zamiarem odszukania nowych malowideł. Do źródeł rzeki Rio Ajaju dostali się starą drogą FARC-u, która według miejscowych ciągnie ponad 200 kilometrów na północny zachód aż do byłej stolicy partyzantów – San Vicente del Caguán. W plecakach podróżnicy mieli żywność na trzy tygodnie – ryż, liofilizaty, batony energetyczne i suszoną wołowinę oraz packcrafty, czyli ultralekkie pontony. Po dziewięciu dniach wyprawy – dwóch dniach marszu przez las deszczowy i tygodniu wiosłowania – jeszcze raz dokładnie przyjrzeli się mapom, zdjęciom satelitarnym i ocenili swoje siły.

– Zabraliśmy minimalną ilość jedzenia, a i tak byliśmy za ciężcy. Dodatkowo, przedzieranie się górskim lasem deszczowym do nieodkrytych źródeł Rio Cunare, rzeki, którą chcieliśmy wrócić do cywilizacji, mogło okazać się ponad nasze siły. Być może gdzieś tam są nieznane jeszcze malowidła, ale ich eksploracja była zbyt ryzykowna – mówią uczestnicy ekspedycji.

Halucynogenny amok w „Kaplicy Sykstyńskiej Amazonii”
Po dwóch kolejnych dniach płynięcia Rio Ajaju dotarli do miejsca, w którym rzeka zbliża się do tepui na kilkaset metrów. Tam znajduje się Sanktuarium Jaguara,jedno z największych skupisk piktogramów w Chiribiquete. Pas malowideł ma 8 metrów wysokości i 40 metrów szerokości. Rysunków są setki. Przedstawiają one jaguary, tapiry, żaby, wielkiego nietoperza, kapibary, wojowników i szamanów, oniryczne drzewo, z którego postać ludzka zbiera nieznane owoce. Wszystko jakby chaotyczne, pogrążone w trudnym do zrozumienia halucynogennym amoku: taniec i polowanie, zwierzęta, rośliny i ludzie, czyli to, co można spotkać w lesie deszczowym.

Po udokumentowaniu malowideł czwórka ruszyła w dół Rio Ajaju, dokonując pierwszego spływu tą rzeką – w sumie przepłynęli nią od źródeł do ujścia ok. 350 km. Następnie kajakarze pokonali 15 km Rio Apaporis, dwa dni przedzierali się dziewiczym lasem deszczowym i bagnami do Rio San Jorge, którą Maciej Tarasin i Jaime Gomez spłynęli w 2013 r. jako pierwsi. San Jorge po 80 km zawiodła podróżników do rzeki Cunare, która po 80 km połączyła się z rzeką Mesai. Tam, 22. dnia wyprawy na kajakarzy czekała łódź z silnikiem, która zabrała ich do oddalonej o ok. 200 km Araracuary, prawdopodobnie pierwszej ludzkiej osady po tej stronie Chiribiquete. Prawdopodobnie, bo władze Parku Narodowego Chiribiquete twierdzą, że w tym lesie deszczowym wciąż żyją plemiona, które nie miały kontaktu ze światem zewnętrznym.

Koordynatorami wyprawy byli Tomasz Jakubiec, związany z krakowskim klubem „Bystrze”, uczestnik wypraw kajakarskim do Rwandy i w Himalaje oraz Piotr Chmieliński, kajakarz, współorganizator wyprawy „Canoandes ’79”, która jako pierwsza przepłynęła kanion Colca, najgłębszy w świecie. W latach 1985-86 Chmieliński jako pierwszy przepłynął największą na Ziemi rzekę – Amazonkę – od jej źródeł w Andach do ujścia w Atlantyku.

Uczestnicy sfinansowali wyprawę z własnych środków. Sprzętem i jedzeniem pomogli im: Pinpack Packcrafting, Zmiany Zmiany, Wild Willy Beef Jerky i Cichy Knives.