Przeskocz do treści
Wystawa

Wystawa interaktywna „Planeta Mroku” | Simeon Genew

Interaktywna wystawa Simeona Genewa, inspirowana twórczością Stanisława Lema, powstała z okazji ustanowienia przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej roku 2021 Rokiem Lema. Projekt „Planeta Mroku” łączy malarstwo, literaturę i animacje w spójne doświadczenie audiowizualne.

Wystawa składa się z 20 obrazów, zrealizowanych w technice akryl na płótnie. Każdy obraz opatrzony jest krótką formą prozatorską (ang. drabble) w formacie pliku audio, autorstwa Rafała Cywickiego. Każde drabble składa się dokładnie ze 100 słów i jest tematycznie związane z danym obrazem.
Niektóre z prac obrazy posiadają dodatkową zawartość cyfrową w postaci rzeczywistości rozszerzonej (ang. AR – Augmented Reality).

Wernisaż wystawy odbędzie się 29 listopada o godz. 19.00 w Zajeździe Kościuszkowskim (ul. Białoprądnicka 3).

Sztuka rozszerzona

Wydarzenie jest częścią projektu „Sztuka rozszerzona” dofinasowanego z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Jak przygotować się do doświadczenia?

Każdy obraz posiada kod QR, który po zeskanowaniu na urządzeniu odbiorcy odtwarza plik audio. Aby w pełni doświadczyć wystawy, należy także zeskanować QR kod przy wejściu w celu pobrania aplikacji do odtwarzania zawartości AR. Po zainstalowaniu aplikacji należy ją uruchomić i skierować urządzenie na oznaczone obrazy. Dla uzyskania najlepszego efektu zalecane są słuchawki. Wymagane połączenie z Internetem.

O wystawie, dr hab. Wojciech Birek, prof. UR Uniwersytet Rzeszowski:

Choć nominalnym patronem wystawy oraz źródłem inspiracji przywołanym przez jej autora jest twórczość i wyobraźnia krakowskiego mistrza gatunku Stanisława Lema, to w prezentowanych obrazach jest o wiele więcej kontekstów. Mechaniczno-architektoniczne formy unoszące się nad lub rozrzucone na powierzchni tytułowej Mrocznej Planety, to pojazdy lub urządzenia, stylistyką i techniką wykonania nawiązujące do plastycznej, komiksowej i scenograficznej twórczości klasyka komiksu światowego, Jeana Girauda „Moebiusa”. W ślad za nim – do komiksowych opowieści w stylu „space opera”, kultowych animacji, jak choćby antologia „Heavy Metal” czy arcydzieł kina science fiction.

Kosmiczna pustka pustynnej planety, nawiedzana przez tajemnicze, szybujące w niej konstrukcje; zimna poświata odległej gwiazdy i ciepły, oranżowy blask wydobywający się z pojazdów i urządzeń jako oznaka życia (lub przynajmniej funkcjonowania) – wszystko to składa się na specyficznie poetycki klimat cyklu Genewa.

Malarskie przestawienia zostają spójnie dopełnione nastrojowymi tekstami Rafała Cywickiego, które wzbogacają enigmatyczne obrazy o elementy, strzępy opowieści. Bardziej zresztą sugerujące, niż przywołujące konkretne zdarzenia, ale wystarczające do pobudzenia wyobraźni odbiorcy, zdolnej ożywić je, wypełnić choćby śladową akcją i wyświetlić na ich wewnętrznych, mentalnych ekranach.

Twórcy Planety Mroku

Autorem obrazów, zawartości cyfrowej i pomysłodawcą projektu jest Simeon Genew – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Wykładowca rysunku i kompozycji oraz malarstwa cyfrowego na kierunku sztuka cyfrowa w Filii Uniwersytetu SWPS w Krakowie. Poza pracą dydaktyczną i naukową, zawodowo zajmuje się projektowaniem graficznym oraz malarstwem cyfrowym i tradycyjnym, badając granice pomiędzy sztuką analogową i cyfrową.

genew.pl
Instagram: simeongen

Autor tekstu: Rafał Cywicki
Projektant gier komputerowych (game designer) i gier planszowych. Magister socjologii z tytułem uzyskanym na UJ. Entuzjasta i pisarz literatury science fiction. Swoje krótkie formy literackie publikuje w Internecie, m. in. na stronie „Sto słów fantastyki” na Facebooku.
stoslowfantastyki.com

Narrator: Jan Wawrzyniec Tuźnik
Muzyka: Daniel Birch (www.danielbirchmusic.com), Michael Brook, Solarflair i inni
Mixing: Noemis

„Planeta Mroku i inne historie fantastyczne” to niezwykła synteza materii malarskiej i literackiej. Synergiczny przekaz ikono-lingwistyczny, noszący wszelkie znamiona bliskiego Simeonowi Genewowi komiksu czy picturebooka, ale rozbity na kilkadziesiąt nośników i uwspółcześniony o nowe media. Kiedy artyście przestaje wystarczać kartka papieru, płótno, ekran monitora? Kiedy sięga po nowe obszary ekspresji? Kiedy zaprasza do współpracy twórców innych dziedzin? Zapewne wówczas, gdy zdaje sobie sprawę, że jedna osoba nie zdoła już objąć złożoności współczesnego świata i wyrażających go multimediów.

Przekonanie o konieczności włączenia do swojej narracji innych aktorów i mediów jest czymś, co było z gruntu obce patronowi tej wystawy, Stanisławowi Lemowi. Ten wielki pisarz nie przepadał za ekranizacjami czy słuchowiskami zrealizowanymi na podstawie swoich książek. Dzisiejsza rzeczywistość medialna przetwarza nasze wypowiedzi zanim jeszcze nadamy im ostateczny kształt. Uważny jej obserwator, jakim jest Simeon Genew, wie o tym i wyprzedza ją, proponując współpracę pisarzowi, aktorowi, muzykowi.

Oglądając i słuchając „Planety Mroku i innych historii fantastycznych” łatwo odnieść wrażenie, że opuściliśmy sferę sztuk pięknych. Obrazy i język, z których składa się ta opowieść, noszą wszelkie znamiona nauk ścisłych. Nie ma w tym żadnej pomyłki. Wszak wiele z obrazów Simeona Genewa powstało metodą szkicowania 3D, co oznacza, że w wielu przypadkach płótna te, z całym ich gestem, śladem narzędzia, grubością farby, poprzedza cyfrowy, sterylny ze swej natury projekt, wykonany w całości w środowisku cyfrowym.

W pracach Genewa pobrzmiewają echa prozy patrona wystawy, a w szczególności jego kluczowych książek: „Głosu Pana”, „Fiaska” czy „Solaris”. Nie brak tu także nawiązań do prozy Jacka Dukaja czy tropów wizualnych znanych z popkultury; kina („Matrix”) czy telewizji („The Expanse”). Wśród inspiracji nade wszystko wybija się jednak zamiłowanie autora do tzw. „złotej ery” science-fiction, czego koronnym dowodem jest sam tytuł ekspozycji, będący aluzją do filmografii tego gatunku z lat 50. XX wieku.

Artur Wabik

Projekt Simeona Genewa i Rafała Cywickiego pełni rolę transgalaktycznej rakiety. Statku, do którego zostajemy wciągnięci od pierwszego spojrzenia na wysmakowane estetycznie obrazy, od prologu metaforycznych tekstów, od preludium nastrojowej muzyki. Wsiadamy, by oderwać się od otaczającego nas świata, zamkniętego w dobrze nam znanych i przez to wyschniętych jak powierzchnia Marsa trzech wymiarach. Siedząc już w tej kapsule, zapięci jedynie pasami imaginacji, odkrywamy, że czwarty z wymiarów – czas – istotnie jest pojęciem względnym, zwłaszcza jeśli przydarzy nam się to, co w sztuce czy literaturze najpiękniejsze – absolutne zatracenie w kontemplacji dzieła.

W malarstwie Simeona zatracić się łatwo, czego doświadczam od wielu lat, obserwując z nieukrywaną przyjemnością rozwój jego talentu. Cieszy mnie również, że podąża własnym, sinusoidalnym torem, unikając w ten sposób dryfujących meteorów, wierny temu, co na kartach książek i komiksów zawarli tacy Mistrzowie, jak Stanisław Lem, Philip K. Dick, Moebius, Zbigniew Kasprzak czy Alejdandro Jodorowsky. Nie pozwala się uwieść łatwym i szybko przemijającym modom. W przenicowanym sztancami świecie social mediów, który karmi się kopiowaniem, Genewowi udaje się również uciec od pułapki powielania i przeklejania. Zbudował swój własny stateczek, może trochę dziwaczny, trochę oldschoolowy i pozostający poza modą, ale za to unikalny i przede wszystkim – autorski.

Ten stateczek Genewa, na podobieństwo kapsuły ratunkowej, zabiera nas w lot, który przypomina kalejdoskop eskapistycznych doznań. Staje się bramą, przez którą swobodnie przelatują futurystyczne wizje, karmiąc się coraz szybszym rozwojem nowoczesnej techniki. To jednak, co mnie najbardziej urzeka, a zarazem staje się arcyważną wartością projektu, to umiejętność dotknięcia pierwiastka humanizmu, wyróżniającego twórców o naprawdę głębokiej wrażliwości społecznej. Genewowi i Cywickiemu nie chodzi jedynie o przeżywanie wyalienowanych snów, ani o bawienie się gwiezdnymi gadżetami, choć wskrzeszanie pojazdów kosmicznych, robotów, baz księżycowych sprawia im, a także nam, fanom science fiction, nieukrywaną radość.

Genew z Cywickim dolatują znacznie dalej, tam gdzie orbitował choćby Stanisław Lem – dla niego science fiction była sposobem na opisanie i zrozumienie człowieka, ale nie tego, który powróci kiedyś z gwiazd, lecz tego, których żyje tu i teraz. Nas samych.

Kosmos przypomina jądro ciemności, które budzi najgłębsze i najbardziej skrywane imaginacje. Jest iluzją czy wręcz fantasmagorią, do której podążamy z nieukrywaną fascynacją, by odnaleźć to, co najistotniejsze – odpowiedzi na fundamentalne pytania. Pytania takie, na które – przebywając na ziemi, ściągającej nas w dół nieustannym natłokiem codzienności – nie mieliśmy ani czasu, ani chęci, ani odwagi. Dopiero spoglądając w oczy mrocznej pustki dostrzegamy to, co dotychczas umykało naszej percepcji. Patrzymy dalej i głębiej, zyskując lata świetlne nowej perspektywy.

Wpatrzcie się zatem w obrazy Genewa, zasłuchajcie w teksty Cywickiego i poczujcie, jak twardy dysk waszego umysłu zaczyna zadawać pytania – kim jesteśmy, dlaczego się tu znaleźliśmy, dokąd zmierzamy. To najbardziej oczywiste z nich, wyłowione naprędce przez autora niniejszego tekstu, pozwólcie im jednak działać, otwierać kolejne katalogi podświadomości, budząc sieci pulsujących neuronów. Dotrzecie wraz z nimi tam, dokąd wybrali się jakiś czas temu Genew z Cywickim – do odległego świata, który znajduje się bardzo, bardzo blisko, wewnątrz nas samych.

Rafał Stanowski